Proces - Amina opowiada, że typ ją odurzył, zaciągnął do mieszkania i zgwałcił oraz że jej przyjaciółka siedząca na miejscu oskarżonej również została zgwałcona w wieku 15 lat na obozie - co nie zostało nigdzie zgłoszone z uwagi na obawę o obwinienie o to co sie stało samej Stelli oraz brak możliwości udowodnienia że mówiła prawdę (na marginesie - gwałciciel dziecka chodzi sobie na lajcie po ulicach tego samego miasteczka, pewnie nawet nieświadomy że zrobił w ogóle coś nie tak, i prowadzi sobie dalsze spokojne życie). Prokuratorka uczepiła sie jedynie faktu, że Amina wcześniej twierdziła że poszła sobie do domu zamiast poczekać na Stellę, więc najwyraźniej nie kłamała wtedy tylko teraz specjalnie zmyśliła swoją krzywdę, aby chronić przyjaciółkę. Fakt, iż jej DNA zostało dopasowane w mieszkaniu ofiary został totalnie zignorowany. Innymi słowy - kultura uznawania, że gwałt to nic takiego w pełnej krasie i do tego ze strony kobiety. Po procesie - rodzice Aminy radośni, generalnie wszyscy szczęśliwi, że Stella została uniewinniona. Wyznanie o jakimś gwałcie sprzed chwili ze strony Aminy? A to było coś takiego w ogóle?
Kolejna sprawa - mamy morderstwo, główna podejrzana zostaje uniewinniona (jak się dowiadujemy - nie do końca słusznie...), druga dziewczyna która spokojnie również mogłaby sie podejrzaną stać nie została o nic posądzona, winnych zabójstwa brak, wszyscy szczęśliwi. Rozumiem, że w tej sytuacji uznano, że duch gościa zaciukał i już nie trzeba szukać dalej albo że po prostu cała reszta już jest nieważna i można spokojnie serial skończyć?
No i ostatnia sprawa, ta Stella kolekcjonuje niezłe trofea nieprzepracowanych traum - gwałt, morderstwo - i to wszystko pod nosem ojca duchownego i matki prawniczki. Niezłe combo O_o
P.S. Była dziewczyna ofiary tez zupełnie poza kręgiem podejrzanych, chociaż również została przez niego zgwałcona i znała wszystkie jego mroczne sekrety. F*ck logic.
nawet miały obydwie takie same buty bo Stella podpatrzyła je u byłej na jakimś zdjeciu