Za Wikipedią: 'publiczne oświadczył, że więcej nie podejmie służby wojskowej. Jego sprzeciw wynikał z przekonań religijnych. Franz Jägerstätter odrzucał opinie kapłanów i biskupów, którzy doradzali mu zmianę decyzji ze względu na rodzinę lub obowiązek wobec ojczyzny. W lutym 1943 roku gdy ponownie powołano go do czynnej służby wojskowej Jägerstätter oświadczył, że jako katolik nie może zaakceptować tekstu żądanej od niego przysięgi wojskowej i wstąpienia do Wehrmachtu, w wyniku czego został skazany przez sąd wojenny'
Czuję zgrzyt; z historii tego człowieka wynikałoby, że jako wyznawca katolicyzmu postąpił szlachetniej niż przedstawiciele tejże formacji, którzy to w tamtym czasie oficjalnie jako kościół nie zachowali zgodnej z Bogiem postawy potępiającej mordowanie bliźnich, mszczenie się oraz oficjalnie nie poparli nigdy oczekiwania na pomstę Bożą, czy posłuszeństwa wobec Boga jako ważniejszego niż posłuszeństwa wobec ludzi. Z jakiej racji w takim razie kk wyciera sobie gębę postacią Franciszka Jägerstättera ustanawiając go błogosławionym jako przykład wzorowego męża i ojca rodziny? Bez stosownego disclaimera wobec własnej haniebnej postawy w czasie wojny takie doniosłe składanie hołdu cuchnie obłudą.