Dzisys! Shakespeare właśnie obudził się z grobu i postanowił tam zostać, bo jeśłi takie dzieła jak "Macbeth" zostają
zekranizowane w taki sposób to żal oczy ściska, a ropa zalewa usta. Osobiście uważam żę pomysł rozegrania
jakiegokolwiek dramatu pisanego prozą w ówczesnych czasach jest nowatorki i dobrze stworzony byłby arcydziełem i
ponadczasowym hitem. Ale do takiego dzieła poza nowatorskimi zabiegami, potrzeba wielkiej wyobraźni i na pewno
sporej finezji. Pomysł jest genialny, ale samo wykonanie.... woła o pomstę do nieba. Waleczny rycerz został
przedstawiony jako zwyczajny oprych w skórze :P - może to i dobry pomysł, ale on cały czas jest podstacją
złą/negatywną (jest przestępca), a Makbet miał etapy zmiany ról z dobrego na złego, i na początku był bohaterem
pozytywnym, "godnym autorytetem"! a potem z czasem negatywny - wiec w filmie zabrakło meritum.
Natomiast Wiedzmy co aż dziwne, były świetne, to jest ta wcześniej wspomniana finezja której zabrakło. Szczerze
wydaje mi się że film o samych tych wiedźmach, które chwalą się swoimi uczynkami i miedzy sobą rozmawiają
(zdecydowanie prozą) zdobyłyby prawdziwy i myślę że zasłużony rozgłos o który zapewne bił sie "Macbeth" - i to byłby
kasowy przebój.
Ale jest jak jest, to nie recenzja a opinia wiec ani nie bede zdradzał, ani streszczał, tylko stwierdzę że jak dla mnie
porażka. Polecam obejrzeć film ze wzgledu na te nowatorskość i te 3 sceny z wiedźmami, a resztę o tym filmie
proponuje wyrzuć do kosza ;)