To jest idealne podsumowanie tego, dlaczego żadne powstania w tym narodzie nie mogły się udać. „Jakoś to będzie” to polski znak firmowy.
Gdy dorzucić do tego jeszcze szlachtę, czyli typowe zaprzaństwo, pijaństwo, ciemnotę i irracjonalną wręcz bogobojność to mamy gotowy przepis na katastrofę. Słusznie zauważył rotmistrz Dunin, że w słynnym haśle Ojczyzna jest na ostatnim miejscu.
Ktoś jeszcze ma wątpliwości jakim cudem to miało się udać?
Polacy na rozbiory zapracowali sami i w pełni na nie zasłużyli. I taka jest brutalna prawda.
No i jeszcze nie dodałeś, że tak naprawdę dobrodziejem Polski był car Aleksander II, który w 1864 roku wydał ukaz, który przekazał chłopom na własność ziemię, którą użytkowali w rosyjskim Królestwie Polskim. Wraz z ziemią chłopi na własność otrzymali zabudowania i inwentarz, ponadto zobowiązano dwory do zwrotu chłopom ziemi, którą włączono do folwarków po 1846 roku.
Z tego punktu widzenia Kościuszko był szaleńcem, który porywał się na nierychliwą, ale roztropną władzę, która chciała jak najlepiej dla Polaków.
A na rozbiory nie zasłużyliśmy, to raczej była nagroda, którą odrzuciliśmy po raz pierwszy w 1918 roku, stając się niepodległym państwem, a po raz drugi w 1920 roku, gdy nie zechcieliśmy być Polską Republiką Ludową pod protektoratem ZSRS. Przecież Sowieci obiecywali zlikwidowanie ziemiaństwa ("zaprzaństwo, pijaństwo, ciemnota i irracjonalna wręcz bogobojność") oraz rządy chłopów i robotników. I komu to wadziło? Co w tym złego było?
Kwestia chłopów to temat na osobną dyskusję; wszak spora większość z nich nie miała żadnej świadomości tożsamości narodowej ani o Polsce niewiele wiedziała. To był prymitywny lud, który jedyne o co by się bił, to by żyło im się lepiej. Nie ważne gdzie.
Na rozbiory zasłużyliśmy, bo sami do tego doprowadziliśmy. Bzdurna polityka, liberum veto i szlachta, które jedyne o co dbała to własne majątki. Do tego spora jej część była niedouczona, by nie rzec wręcz totalnie głupia, więc za parę srebrników mogli chcieć sprzedać Polskę. Braki edukacji były widoczne zresztą w całym społeczeństwie; jedynie nieliczne jednostki były obyte w świecie i odebrały odpowiednią edukację. Zaściankowość, bogobojność i ciemnota, to kolejne z przyczyn upadku państwowości. Zamiast skupiać się na reformach i rozwoju, tkwiliśmy mocno w mentalnej (i nie tylko mentalnej) biedzie. Daleko nam było do zachodniego świata, i ten stan trwał aż do wejścia Polski do Unii. Dopiero od tego momentu zaczęliśmy gonić cywilizowany świat, ale droga nadal jest długa.
Ja bym nie deprecjonował jednym zdaniem ("bzdurna polityka, liberum veto i szlachta, które jedyne o co dbała to własne majątki") dokonań I Rzeczypospolitej, nasza sytuacja w XVIIIw była dość zniuansowana. Poza tym nie wolno używać współczesnej miary do epoki odległej o ponad 200 lat, a w sensie cywilizacyjnym niemal o lata świetlne ("zaściankowość, bogobojność i ciemnota"). W skrócie: "liberum veto" to był całkiem niezły pomysł (dziś realizujemy jednomyślość w ramach EU), został jednak doprowadzony do absurdu z powodu systemu, który w praktyce pozwalał na przekupstwo posłów i zrywanie obrad Sejmu. Dbanie o własny majątek to nie wada, to zaleta, o ile rozumiemy to jako dbałość o rozwój i chęć przekazania potomnym pomnożonych dóbr. Dzisiaj nikogo nie dziwi, że rodzinne przedsiębiorstwa są przekazywane z pokolenia na pokolenie, a w ogólnym odczuciu (jak wieki temu) utracjusze przepuszczający rodzinne fortuny zasługują na niesławę.
Reformy miały miejsce (Konstytucja 3 Maja), niestety za późno i na próżno wobec rodzących się wokół RP potęg. Może gdybyśmy mieli wtedy króla na miarę Stefana Batorego, nie doszłoby do najgorszego. A "zachodnim światem" tak bardzo bym się nie ekscytował, to on wydał współcześnie jednego z dwóch największych zbrodniarzy ludzkości (A.H.), który miał "bliźniaka" na wschodzie (J.S.). Po prostu mieliśmy momenty chwały i wstydliwe momenty upadku, jak wiele państwowości w Europie.