„Ulica Beale” to ponad wszystko obraz bardzo sensualny. Film brzmi delikatnym jazzem, granym ze starych płyt winylowych. Reżyser prowadzi nas w spowolnionym tempie, którego podkreśleniem są przyciemnione zdjęcia, kręcone przy zachodzie słońca, lub często w zadymionych pomieszczeniach, ze zgaszonym światłem.
Mnie poetycka forma filmu urzekła. Nie tylko opowieścią, zanurzoną w konkretnych historycznych tragicznych realiach, ale ponadczasową historią o zakochiwaniu się i potrzebie bliskości. Polecam!
https://poliglotte.pl/2019/03/02/gdyby-ulica-beale-umiala-mowic/